Można by się spodziewać, że wraz z dużym doświadczeniem przychodzi pewność siebie. Zapewne wielu z nas słyszało o regule dziesięciu tysięcy godzin, która mówi, że po ćwiczeniu jakiejś umiejętności przez taki czas, człowiek staje się w niej mistrzem. Jednak istnieją od tej reguły wyjątki. Dzieje się tak właśnie wtedy, kiedy ktoś ma poczucie, że to jak zaszedł daleko jest tylko dziełem przypadku oraz, że nie zasługuje na sukces, który osiągnął. Taki stan nazywa się syndromem oszusta. Jak może on wpływać na wystąpienia publiczne? Jak sobie z tym poradzić, kiedy rozpoznamy w sobie ów syndrom? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Poznajcie Marka. Wysoko postawiony menedżer w międzynarodowej firmie farmaceutycznej. Właśnie przygotowuje się do prezentacji dla zarządu z centrali, która mieści się w Londynie. Robił to już kilkadziesiąt razy w swojej karierze. Najgorsze co się wydarzyło to brak śmiechu po jego żartach. Po prostu nie ma talentu do opowiadania dowcipów. Jednak nie jest to główny powód jego ogromnego stresu, który przeżywa przez kilka tygodni przed prezentacją. Za każdym razem ma poczucie, że członkowie zarządu poznają się na jego braku kompetencji i z hukiem wyrzucą go z firmy. Ma wrażenie, że jego pozycja i zarobki zupełnie nie współgrają do poziomu na jaki zasługuje. Jednak patrząc na to wszystko z boku nikt by się tego nie spodziewał. Wszyscy jego podwładni podziwiają jego etykę pracy oraz rozległą wiedzę z zakresu farmacji i zarządzania. Zna każdy przepis oraz procedurę, którą wykonuje jego dział. Jednak nie ma to znaczenia dla Marka. On patrzy na swoje życie poprzez pryzmat syndromu oszusta. Nie wiedząc o tym, że coś takiego istnieje możemy sobie bardzo utrudnić codzienne funkcjonowanie. Nawet do tego stopnia, że strach będzie paraliżował nas w takich sytuacjach, z którymi w normalnym stanie bez problemu byśmy sobie poradzili.
Syndrom oszusta został po raz pierwszy opisany przez Dr Pauline Clance oraz Dr Suzanne Imes. Przebadały one kobiety, które dużo w życiu osiągnęły i okazało się, że miały one poczucie, że ich sukces to wynik przypadku oraz to, że inni ludzie przeceniają ich inteligencję i umiejętności. W kwestionariuszu Dr Clance możemy znaleźć takie wymiary jak „potrzeba bycia wyjątkowym lub najlepszym”, „strach przed porażką”, czy „poczucie strachu lub poczucia winy związanego z sukcesem”. Ten syndrom w kontekście wystąpień publicznych może doprowadzić do nadmiernego przygotowania, któremu będzie towarzyszył ogromny stres oraz strach przed porażką. Menedżer przygotowujący się do wystąpienia będzie spędzał dziesiątki godzin na ćwiczeniach w obawie przed popełnieniem najmniejszego błędu. To właśnie w tej sytuacji zasada „im więcej ćwiczeń, tym lepiej” przestaje działać. Kompulsywne przygotowanie może jeszcze bardziej zwiększyć ryzyko wystąpienia błędów, ponieważ w paraliżującym stresie łatwiej jest je popełnić. W takim razie, co zrobić, kiedy już ktoś poczuje, że cierpi na syndrom oszusta (a wcale nim nie jest)? Zadziałać można na kilka sposobów.
Po pierwsze: warto uświadomić sobie swoje wszystkie sukcesy oraz drogę, która do nich doprowadziła. Weź kartkę i przez 30 minut wypisz wszystko to, co najbardziej napawa Cię dumą. Zacznij od szkoły, następnie pomyśl o czasach studiów, a na koniec przejdź do swoich zawodowych i prywatnych osiągnięć z dorosłego życia. Jeśli do tej pory miałeś poczucie, że te wszystkie sukcesy są dziełem przypadku, to zastanów się głęboko nad tym jak pracowałeś na to, żeby to wszystko się wydarzyło. Nawet jeśli w Twojej głowie będzie wybrzmiewała myśl „to przez przypadek. Nie zasłużyłem na to”, spokojnie przeanalizuj ową sytuację. Oczywiście, że czasem może się zdarzyć, że się nam poszczęściło. Jednak celem jest tutaj odróżnienie tych szczęśliwych przypadków od zasłużonego sukcesu.
Po drugie: oddziel od siebie to co jest zależne, od tego co niezależne. Ta stoicka perspektywa pozwoli Ci na utrzymanie rozsądnej samooceny. Kiedy weźmiesz pod uwagę swoje aktualne umiejętności i w ich obliczu postawisz sobie sensowne cele, to łatwiej Ci będzie uniknąć syndromu oszusta. To, co przypadkowe jest rolą losu, a to, co od Ciebie zależne wynika po prostu z Twoich działań. Ważne w tym rozróżnieniu jest to, aby skupiać się na rzeczach w pełni od Ciebie zależnych. Na przykładzie przygotowania prezentacji to, co jest od Ciebie zależne to przygotowanie materiałów i przećwiczenie swojej wypowiedzi. Reakcja publiczności nie jest już w pełni od Ciebie zależna. Będzie ona wynikała z wielu czynników i warto jest ją po prostu traktować jako informację zwrotną, a nie jako wyznacznik Twojej samooceny. Z tym rozróżnieniem wiąże się też zupełnie inna od współczesnej koncepcja sukcesu. Patrząc na popkulturę można by pomyśleć, że sukces to luksusowy dom, bycie atrakcyjnym dla innych, czy wielkie imprezy. W bardziej stoickim rozumieniu sukces (lub szczęście) to przede wszystkim wykształcenie wspaniałego charakteru, co można osiągnąć poprzez wytężoną pracę nad sobą samym.
Po trzecie: zaakceptuj, że porażka i niedoskonałość jest nieodłączną częścią życia. O ile samo pomyślenie i przeczytanie o akceptacji porażki za dużo nie zrobi, to głęboka praca z własną psychiką już może mieć bardziej pozytywne skutki. Perfekcjonizm jest czymś, co utrudnia życie do tego stopnia, że można przestać odczuwać jakąkolwiek przyjemność. Świadomość, że to, co robimy nie jest idealne u niektórych ludzi może wytworzyć ciągłe poczucie napięcia, które próbują redukować poprzez jeszcze cięższą pracę. Zaczynają gonić króliczka, którego niemożliwe jest dogonić. Jeśli masz wrażenie, że perfekcjonizm uniemożliwia Ci czerpanie radości z życia, to warto rozważyć pracę z terapeutą lub coachem. Czasem może tu pomóc bardziej rozsądne stawianie celów, a czasem będzie trzeba przyjrzeć się swojej psychice głębiej.
Jeśli ktoś chciałby wyruszyć w samotną podróż pracy z perfekcjonizmem, warto wypisać sytuacje zarówno z pracy zawodowej i z życia prywatnego, w których pogoń za ideałem powodowała trudności. Następnie można przejść do próby zmierzenia się z nieidealnym wykonaniem swojego zadania. Może to być na przykład prezentacja. Jeśli zawsze przygotowujesz się do niej przez kilkanaście godzin, spróbuj to zrobić o połowę krócej. Prawdopodobnie będzie to miało negatywne skutki, jednak chodzi tutaj o to, aby zauważyć, że świat się nie kończy na popełnieniu małych błędów. Z taką świadomością po prostu łatwiej będzie się stawać coraz lepszym. W końcu wewnętrzny głos, który ciągle nas krytykuje może zmienić się głos wspierający. A ten po prostu spokojnie kieruje naszą uwagę na obszary, którym warto się przyjrzeć.
Uświadomienie sobie, że my sami lub ktoś, kogo znamy cierpi na syndrom oszusta to dopiero początek. Samo jego zauważenie raczej za dużo nie zmieni. Dopiero konkretna praca nad tym tematem może przynieść skutki, które ułatwią nam życie życie zawodowe jak i prywatne. Przepracowanie tego tematu będzie miało zapewne pozytywny wpływ na jakość naszych prezentacji. Przestaniemy występować w ciągłym napięciu związanym ze strachem przed błędem lub odkryciem przez innych, że jesteśmy oszustami. Pojawi się większy luz, który pomoże nam prezentować nasze idee, czy produkty w spokojniejszy sposób.
Rozpoznajesz w sobie syndrom oszusta lub inne ograniczenia, które uniemożliwiają Ci przeprowadzanie świetnych prezentacji? Chcesz poczuć większą pewność siebie podczas wystąpień? Chcesz, aby Twoje wystąpienia miały większy wpływ na słuchaczy niż dotychczas?
Weź udział w szkoleniu „Autoprezentacja – profesjonalne i nowoczesne wystąpienia biznesowe” ” w dniach 26–27.09.2018
Tu link do rejestracji na szkoleniu https://aktren.pl/harmonogram-szkolen/
Pomagam przygotowywać świetne wystąpienia biznesowe. Pracuję zarówno z dużymi firmami, startupami, które są na początku swojej drogi jak i przedsiębiorcami. Wraz z uczestnikami szkoleń pracuję nad tym, aby spotkania sprzedażowe, prezentacje przed zarządem, czy prezentacje dla inwestorów były jak najlepsze. Uczę jak szybko i skutecznie używać programu PowerPoint lub Google Slides. Tworzę slajdy na zamówienie.
Zadzwoń:
Napisz: